Współczesnej dziewczynie trudno sobie wyobrazić coś takiego, ale nasze mamy i babcie nie miały zbyt wielu okazji, aby pięknie się ubrać i upiększyć. Wybór kosmetyków był bardzo ograniczony, ubrania są monotonne i przeważnie nijakie. Dlatego dziewczęta w Związku Radzieckim miały te same pragnienia, marząc o pięknych obrazach.

Czapka z naturalnego futra
Jeszcze raz popularny film stał się wyznacznikiem trendów na zawsze - „Ironia losu”. Tam pojawia się bohaterka Barbary Brylskiej w pięknej czapce z lisiego futra. Nieco później modne stały się produkty z norek, a dziewczyny pożądały tego konkretnego modelu.
Cena produktu futrzanego sięgała 3–4 pensji przeciętnego obywatela ZSRR.
Czapki na terenie Unii zostały wykonane zgodnie z GOST, były wysokiej jakości i odporne na zużycie. Często były przekazywane z pokolenia na pokolenie, gdyż były bardzo odporne na ścieranie i nie rozrywały się.

Kożuch z afgańskiej skóry owczej
Fala popularności przyszła do naszego kraju dopiero w latach 70. XX wieku. Odzież wierzchnia była naprawdę wdzięczna i elegancka. Był to dopasowany płaszcz z owczej skóry z rozkloszowaną spódnicą do kolan. Ozdobiona była różnymi wzorami, szerokim paskiem i złotymi guzikami.
Zwykle był wykonany w kolorze beżowym. Jednak niektórym fashionistkom udało się zdobyć modele w innych odcieniach.
Najważniejszym elementem było obszycie kołnierza i rękawów naturalnym futrem lisa. Pasują niesamowicie organicznie do obrazu i sprawiają, że jest on tak kobiecy, jak to tylko możliwe. Cena takiego produktu wynosiła 2–3 pensje miesięcznie.

Co zaskakujące, młode damy tamtych czasów niesamowicie udało się wyglądać stylowo i jasno. Jak tego dokonano w warunkach poważnych niedoborów i bajecznych cen produktów wysokiej jakości, pozostanie dla nas tajemnicą.
Dlaczego kłamiesz? Nie masz pojęcia o kosmetykach, ubraniach, tkaninach i ich składzie, co nosiliśmy i jakich kosmetyków wtedy używaliśmy! Zastosowaliśmy kosmetyki naturalne, nieszkodliwe, hipoalergiczne. Ja np. ja (i wielu moich znajomych) miałam tusz do rzęs Philip Morris, było też wiele innych, sporo polskich kosmetyków bardzo dobrej jakości.Tkaninami była najczęściej naturalna wełna, jedwab, szyfon, aksamit, welur, dużo importu, np. bawełna indyjska, której obecnie nie ma lub nie jest dostępna dla zwykłego człowieka. Było dużo importowanych towarów, wysokiej jakości i pięknych (fińskie sukienki, te garnitury były już szyte z modnych wówczas syntetyków (trykotyna, Vorsolan, Crimplene), szwedzkie buty, miałem zrobione zimowe i francuskie buty półsezonowe ze skóry naturalnej, dużo butów czeskich i węgierskich z prawdziwej skóry itp. A w każdej miejscowości były pracownie krawieckie, krawiectwo indywidualne. Tak więc wszystko było w porządku z indywidualnością. Ci, którzy chcieli się wyróżnić, mieli taką możliwość. Jak dość tego kłamstwa.Ale okłamać można tych, którzy w tamtych czasach nie żyli i nie wiedzą jak było, albo nie pamiętają, bo byli za młodzi.Ale my wiemy i pamiętamy!I pamiętamy zapach prawdziwych francuskich perfum, miałem Ispahan (lub Isfahan) i mieszkałem w miejskiej wiosce na Uralu.
Kłamiesz. Tusz do rzęs Philip Morris pojawił się w latach 80-tych i NIE był w sprzedaży, tylko poprzez koneksje. Produkty importowane? Jesteś pijany czy pracowałeś jako sprzedawca? Fińskie buty, które dostaliśmy w drodze loterii!!! Czyli w pracy wyciągali kartki, kto miałby dostać pewne rzeczy, które w nieznany sposób dotarły do portu (największego portu Unii!) Szwedzkie buty? Na pewno jesteś pijany. Buty Cebowa uważano za NADAL mniej lub bardziej nadające się do noszenia, ale brzydkie buty z sowieckich fabryk stały w równych rzędach, co zabijało stopy. Szycie w studiu było drogie i nie było dobrych tkanin. Wisiał tam okropny kawałek bawełny i kto wie, jakiego brzydkiego koloru była ta bawełna. Tak, były tkaniny wełniane, ale można było z nich uszyć garnitur „mymra” z Office Romance.Panie, nasze plisowane mundurki szkolne przywieziono z MOSKWY, albo uszyły je i przerobiły matki, bo te okropne sukienki sieroce były wstrętem dla każdej dziewczyny. Fartuchy gipiurowe wykonano z tiulu. Mieszkaliśmy i żyjemy na Dalekim Wschodzie i wszystko, co zostało opisane w artykule, jest PRAWDĄ.
Za pomocą tuszu do rzęs, jak to nazwałaś, można było pomalować tak ogromne rzęsy, że nie dałoby się zrobić współczesnych rzęs. Wystąpił efekt nagromadzenia 10D. Najważniejsze, żeby nie dać się złapać deszczowi.
W sklepach nie było nic dobrego. Wszystko zostało sprzedane przez farsistów ze 100-procentową marżą. Pracownia szyła bardzo kiepsko. Wiele kobiet szyło i robiło na drutach samodzielnie, gdyż usługi atelier były drogie, a jakość bardzo niska. Porządne kosmetyki pojawiły się bardzo późno – w latach 80-tych. Są to fabryki wolności i dzintras. Na zdjęciu zobaczyłam bardzo znajomy proszek teatralny. Kiedy nie mogłem go kupić, sam go posypałem proszkiem galwanicznym. Kupiłam go w aptece. Zarobki były niewielkie, a zakup jakiejkolwiek odzieży czy obuwia był trudny i kosztowny.
W różnych momentach pojawiają się różne pragnienia. To, co było „ostatnim piskiem”, po kilku latach, to już dno pod kanałem.
Marina, Philip Morris - to papierosy, które trudno było dostać (nie palę, ale spróbowałem ich z ciekawości). Ale francuski tusz do rzęs, który możesz mieć na myśli, nazywał się Louis Philippe. Rzadko można go było także spotkać w wolnej sprzedaży.
Tak, masz rację, Louis Philippe, ja też się myliłem. Boże, jak ona pachniała. Po wyschnięciu rozcieńczono pozostałości... Nie dało się tego dostać